zab

niedziela, 3 kwietnia 2016

Ciasto MIEJSCowe, najprostsze w świecie, z "anginką" i chrupiącymi drobinkami

Wczoraj mieliśmy w Miejscu Demokratycznym wielkie, wiosenne porządki. A że przy sprzątaniu trzeba czasem wzmocnić siły i to najlepiej czymś smacznym, to upiekłam ciasto z gatunku "eksperymentalne".

Jako że smakowało, a nawet zostałam poproszona o przepis - eksperyment uważam za udany.

Elementem testowanym w tym przypadku był dodatek liści pelargonii pachnącej, zwanej często "anginką", "cytrynką", "rozyndlą" lub (niepoprawnie) - geranium.

Musicie wiedzieć, że w Miejscu mamy OGROMNY krzaczor tego gatunku.
Kiedyś była to obowiązkowa pozycja na parapecie w każdej szkole i w domu każdej babci. Jakież było więc moje zdziwienie, kiedy - w zeszłym roku, szukając szczepki - nie mogłam jej znaleźć NIGDZIE przez kilka miesięcy. W końcu, przypadkiem, wchodząc do swojej ulubionej kwiaciarni, niemal wpadłam na olbrzymi krzak. Jak się okazało Pani Kwiaciarka (pozdrawiam) sprowadza, na specjalne zamówienia klientów, małe roślinki od pewnej starszej pani, mającej parapetową hodowlę. A jednej klient nie odebrał i wzięła się była rozrosła.
Przygarnęłam biedactwo, przystrzygłam celem pozyskania pewnej ilości szczepek, a przystrzyżony chabaź zawiozłam do Miejsca.

Anginka cudnym jest zielskiem i zastosowań ma wiele:
  • Jonizuje ujemnie powietrze (!)
  • Wydziela przyjemny, świeży zapach (dzięki olejkom eterycznym - m. in. geraniolowi, cytronelolowi, pinenowi, nerolowi, felandrenowi) z tego powodu wykorzystywana jest w przemyśle spożywczym i perfumeryjnym
  • Ma działanie przeciwgrzybiczne, przeciwbakteryjne (podobno zabija nawet gronkowce i paciorkowce) i przeciwwirusowe oraz immunostymulujące
  • Można parzyć ją samodzielnie lub dodawać do herbaty, lemoniady (jadalne są tak liście jak i kwiaty)
  • Można spożywać w sałatkach, zupach, dodawać do mięs, ryb, serów, sosów i innych potraw
  • Jest świetnym dodatkiem do ciast, galaretek, przetworów owocowych, soków, kompotów, musów, kisieli, używa się jej też do dekoracji tortów itp.
  • Wspaniale sprawdza się jako dodatek aromatyzujący do octów, cukrów i alkoholi
  • Pomaga dopędzić mole, komary i meszki
  • Doskonała na infekcje uszu
  • Pomaga na infekcje skórne i inne przypadłości dermatologiczne (trądzik, liszaj, egzema, łupież, opryszczka, rozstępy) poprawia kondycję przetłuszczającej się cery
  • Reguluje gospodarkę wodną organizmu
  •  Herbata i wyciąg wodny, zgodnie z nazwą potoczną, świetnie robią obolałemu gardłu i w ogóle osłabionej odporności, zadziała przy grypie, katarze, kaszlu, chorych zatokach, anginie etc.
  • Obniża ciśnienie krwi
  • Przynosi ulgę w bólach pochodzenia reumatoidalnego (wyciąg alkoholowy, okłady)
  • Ma działanie nasenne
  • Stosowana przy bólach żołądka
  • Pomaga przy bólach głowy
  • Poprawia koncentrację, działa uspokajająco i przeciwdepresyjnie
  • Polecana w przypadłościach okołomenopauzalnych

Z Wikipedii
Z Wikipedii
Dodatkowo jest niewymagająca i banalnie prosta w hodowli - słowem - same zalety.

Herbatkę z anginki znają już chyba wszystkie MIEJSCowe dzieciaki, a ciasto robi się tak:

Składniki (na małą keksówkę):
  • 4 jajka
  • półtorej szklanki mąki pszennej razowej
  • pół szklanki brązowego cukru
  • kostka masła
  • szczypta
  • dwie łyżeczki proszku do pieczenia
  • dwa jabłka (najlepiej od Rodziców Natalii, ale jak nie macie to inne też się nadadzą ;) )
  • garść listków anginki
  • opcjonalnie łyżeczka zielonej herbaty
Herbatę zaparzamy w połowie szklanki wody, po naciągnięciu odcedzamy. Studzimy.

Listki anginki płuczemy.
Połowę listków, jajka, sól, herbatę i masło miksujemy na w-miarę-gładko.
Mąkę mieszamy z proszkiem i dodajemy do masy maślano-jajecznej, dokładnie mieszamy do całkowitego połączenia. Dodajemy cukier i mieszamy.

Dno foremki (uprzednio posmarowanej masłem i posypanej bułką, chyba że jak ja używacie akurat silikonu) wykładamy pozostałymi listkami anginki (można też wyłożyć brzegi, ale się skubańce osypują). Wlewamy ciasto. Jabłka obieramy, odgniazdowujemy, kroimy w ósemki i wciskamy w ciasto (nie za gęsto).

Pieczemy w 170-180C jakieś 45min (sprawdzamy patyczkiem stopień upieczenia - ma wyjść suchy).

Jeszcze jedna uwaga: chrupiące drobinki wyszły przypadkiem, na skutek braku współpracy z robotem, ale że Agnieszce smakowały, to zostawiłam w przepisie na stałe :D

Dla mnie bomba :D Smacznego

1 komentarz:

  1. Zmobilizowałaś mnie do sprawdzenia tego geranium i faktycznie, bodziszek wzywany nadaremno. ;)

    OdpowiedzUsuń