Wiosna sprzyja takiemu odkrywaniu. Mnóstwo leśnych nowalijek wyłazi spod ziemi na wyścigi z żabami, kowalami bezskrzydłymi i trzmielami. W związku z czym na ostatniej leśnej wyprawie (żabim tropem) ugotowaliśmy (na przekór wiatrowi, który gasił nam ogień) zieloną zupę na dziko. Jeśli jej nie przesolicie (jak ja to uczyniłam) będzie naprawdę pyszna.
Składniki:
- garść liści młodej pokrzywy
- garść młodych liści podagrycznika
- pęk dzikiego szczypiorku
- (opcjonalnie - nam "wpadły" całkiem przypadkiem) kilka kwiatostanów klonu
- łyżka oleju kokosowego lub masła klarowanego
- pół szklanki mleka kokosowego
- dwie łyżki drobnej kaszki kukurydzianej
- sól
Listki myjemy i kroimy w-miarę-drobno. Dusimy na tłuszczu aż zmiękną. Dolewamy mleko, dosypujemy kaszkę, dolewamy odrobinę wody. Solimy do smaku.
Oczywiście zgodnie z życzeniem zupę można wzbogacić na różne sposoby - mięsem, koncentratem pomidorowym, jarzynami, jajkiem, czy czym-kto-chce. Podany przepis to rodzaj bazy.
A bez kaszki i wody dostaniecie smaczną jarzynkę szpinakopodobną :D
Zbiór pokrzywy (w rękawiczkach) |
Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz