Przywykło się sądzić, że kuchnia polska jest ciężka i niezdrowa. I rzeczywiście, wielu tradycyjnym przepisom daleko do współczesnych norm dietetycznych (skądinąd inne czasy - inne potrzeby).
Jednak nie brakuje też w naszej tradycji kulinarnej produktów i potraw wybitnie służących naszemu zdrowiu, nieomal lub całkiem "superfood".
Jednym z takich dań jest żurek. Och nie, nie ten z kartonu, czy kupnego zakwasu wzbogaconego sztucznym aromatem wędzarniczym.
Ale prawdziwy żur, pełen warzyw, na naturalnym zakwasie - jest potrawą, którą śmiało można nazwać "zupą życia".
Zakwas na zupę można przygotować z różnych mąk. Najpopularniejszy jest oczywiście żytni razowy, ale można go wyhodować i z mąki owsianej, i z gryczanej, a nawet ryżowej.
Kiedyś był potrawą biedoty, kojarzoną z monotonią postu. Zachowały się opisy obrzędowego wylewania bądź grzebania w wielki piątek niepotrzebnego już, znienawidzonego żuru.
A przecież niepsuty chemią żurek nie tylko przywraca naszemu ciału równowagę kwasowo-zasadową, ale też jest naturalnym probiotykiem. Wspiera organizm wracający do zdrowia po chorobie, wspomaga leczenie niektórych przypadłości układu pokarmowego, buduje odporność. Żur na zakwasie zawiera witaminy z grupy B, poleca się go osobom cierpiącym na choroby skóry, łuszczycę, alergie. Postny żur jest wręcz lekarstwem dla osób cierpiących na zgagę i nadkwasotę.
Ja dzisiaj podaję przepis na żurek wiosenny (może być wegetariański, ale jest też - dedykowana mojemu Mężowi opcja dla mięsożeców :D) z dodatkiem równie bezcennych i niedocenianych chwastów z mojego ogródka. Jest to klasyczny przykład "zupy na winie" (wrzucasz co się nawinie), zrobionej by wykorzystać resztki ze spiżarni :D Jak zwykle można go zmodyfikować jak się komu żywnie podoba :D
Składniki:
- Jakieś pół szklanki zakwasu żurkowego (Robię go na zapas, kiedy nastawię sobie zakwas chlebowy, a z jakichś przyczyn nie zdążę upiec chleba. Wystarczy zbyteczny nadmiar namnożonego zakwasu przełożyć do osobnego słoika i zostawić w temperaturze pokojowej na 2-3 dni. Potem można śmiało przechowywać w lodówce.)
- garść liści pokrzywy
- garść liści mniszka (z roślinek, które jeszcze nie zdążyły zakwitnąć)
- garść liści bluszczyku kurdybanku
- garść podagrycznika
- dwie marchewki
- dwa ziemniaki
- cebula
- ząbek czosnku
- pół selera
- pietruszka (korzeń i nać)
- trzy pieczarki
- zabłąkany boczniak
- trzy bulwy topinamburu
- kilka gałązek majeranku (może być też suszony)
- dwie kulki ziela angielskiego
- liść laurowy
- sól (do wersji wege polecam wędzoną) i pieprz do smaku
- łyżka masła klarowanego
- opcjonalnie dla mięsożerców kawałeczek wędzonego boczku
Warzywa obieramy i myjemy. Pieczarki obieramy.
Marchew, korzeń pietruszki i seler kroimy drobno i gotujemy na wolnym ogniu.
Na maśle podsmażamy pokrojone w plastry ziemniaki, topinambur i grzyby (opcjonalnie boczek).
Kiedy warzywa będą już al dente dodajemy to, co podsmażyliśmy, posiekane pokrzywę i podagrycznik oraz zakwas (konkretną ilość weryfikuje własny smak - każdy ma inne preferencje co do kwaśności, ale też w zależności od mąki, temperatury otoczenia i wieku zakwasu ma on nieco inny smak).
Dodajemy kurdybanek i posiekanego mniszka, i pozwalamy by całość "mrugała" jeszcze kilka minut.
Ściągamy z ognia. Posypujemy listkami majeranku i natką pietruszki. Tradycjonaliści mogą dodać jajo na twardo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz