zab

niedziela, 6 lipca 2014

Kordiał polski

Wiecie, że są nacje co nie znają BURAKA!!!
Są.
Dzięki opatrzności żyjemy w kraju, gdzie zacne to warzywo ceni się i hołubi (bo i jest za co).

Ja jednakowoż przyznam się szczerze, że o ile w zupie, czy innej mieszaninie smaków - to i owszem, chętnie, o tyle tak solo to nie przepadam za ziemnym smakiem tego cudu natury.

Tym bardziej cieszę się, że znalazłam sposób na przyrządzenie ich tak, że mogę wchłaniać kilogramami i bez niczego.
Ale, ale!
Buraczki buraczkami, ale w procesie tym otrzymuje się też najpyszniejszy na świecie KWAS BURACZANY - rzecz tak wyśmienitą, jak zdrową (zwłaszcza w obniżeniach odporności, czy sezonach grypowych polecaną, ale i dla robali wszelkich i innych pasożytów zabójczą).

O zacności smaku niech zaświadczy fakt, że przy pierwszym podejściu Ora wszamała cztery kawałki i wypiła, niemal duszkiem, kielich kwasu (po czym to wyglądała jak młodociana, niezbyt schludna wampirka). Następnego ranka zaś, tuż po przebudzeniu zażądała "soku buraczkowego!".

Kiszone buraczki

Buraki kisiłam kilkakrotnie w uboższy sposób na barszcz wigilijny, ale ta metoda jest zdecydowanie lepsza (i na barszcz też się nada).

Składniki:
  • ok. kilograma buraków (najlepsze będą małe i średnie)
  • przegotowana, wystudzona woda i sól w proporcji łyżka-półtorej na litr
  • 3 ząbki czosnku
  • tradycyjny zestaw do kiszenia ogórków (liść i kwiatostan kopru, korzeń i/lub liść chrzanu, ew. liść dębu/wiśni/czarnej porzeczki)
  • kilka ziaren pieprzu
  • ok pół łyżeczki ziaren kolendry
Buraki obieramy, kroimy w dogodne kawałki (ja pokroiłam małe w ćwiartki, a większe w ósemki, ale plastry też będą ok).
Czosnek obieramy i kroimy ząbki na pół.

W słoiku układamy warstwami buraki i czosnek (zostawcie u góry trochę miejsca na "zielsko", no i na kwas :D.
Dodajemy przyprawy i zioła, dociskamy wszystko.
Zalewamy osoloną wodą (tak, żeby z naddatkiem pokryła buraki), szczelnie zakręcamy. Potrząsamy słoikiem, żeby pozbyć się spomiędzy buraków pęcherzyków powietrza.

Przez kilka dni przetrzymujemy w temperaturze pokojowej, następnie (kiedy pojawi się piana) przenosimy do lodówki.

I pochłaniamy!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz