Zacząć trzeba na jakieś 10 dni przed Wigilią (ale w 7 też dojdzie).
Potrzeba:
- jakichś 7 sporych buraków
- 2-3 cebul
- kromki razowego, żytniego chleba na zakwasie (niezbędna)
- 4 - 5 zębów czosnku
- liść laurowy, ziele angielskie, lubczyk, majeranek
- sól, pieprz
- włoszczyzna bez kapusty
- garści suszonych grzybów
- chlustu (małego) octu winnego lub jabłkowego
- łyżeczki miodu
Kwas
Cebula jest niezbędna, bo poza tym, że zaostrza smak barszczu, to chroni tą kiszonkę w zastępstwie soli przed bakteriami gnilnymi.
Całość zalewamy letnią NIEPRZEGOTOWANĄ wodą, tak żeby przykrywała jarzyny. Na wierzchu kładziemy kromkę razowca, nakrywamy talerzykiem i obciążamy go tak, żeby płyn wypłynął ponad niego.
Słój przykryty ściereczką lub gazą (w żadnym wypadku pokrywką, powietrze musi mieć dostęp!) stawiamy na 3 dni w ciepłe miejsce (mój grzeje się przy grzejniku). Potem wynosimy do chłodu (może być lodówka na samym dole, jeśli wcześniej naprawdę go dogrzaliście).
Barszcz
Przygotowujemy w samą Wigilię. Jest prosty jak... barszcz.
Gotujemy wywar z włoszczyzny i reszty buraków, bez mięsa, bo tradycyjny jest postny, z listkiem laurowym i zielem angielskim.
Osobno gotujemy wywar z grzybów (pół dnia wcześniej można je namoczyć w letniej wodzie, potem zagotować razem z nią).
Do gara wlewamy przecedzony kwas, przecedzony wywar jarzynowy i grzybowy.
Jarzyny do niczego się już nie nadadzą, grzyby - wprost przeciwnie, można wykorzystać do sosu, farszu, czy czegobądź, co do kiszonych buraków - jak dotąd nie znalazłam dla nich żadnego zastosowania. Jak ktoś wynajdzie, niech mi da znać.
Dodajemy ocet (dla zachowania koloru), lubczyk i majeranek i króciuteńko zagotowujemy. Doprawiamy solą, pieprzem, miodem i małym, zgniecionym ząbkiem czosnku.
Mówiłam? Proste jak barszcz!
Wesołych Świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz