Potrzebne:
- coś koło 2 szklanek aktywnego zakwasu
- dwie szklanki mąki żytniej, razowej
- szklanka mąki żytniej
- 1/3 szklanki mąki tortowej
- łyżka soli
- nieco ponad pół szklanki upieczonej i zmiksowanej dyni (użyłyśmy hokkaido)
- łyżeczka mielonej kozieradki
- łyżeczka nasion kminku
- łyżeczka ziaren czarnuszki
- pół pęczka pietruszki
- mała garstka siemienia lnianego
Dobrze wyrobione ciasto wkładamy do piekarnika (można w tej misce, w której je wyrabialiście) nastawionego na ok. 40C, na 20' (mój piekarnik grzeje nieco mocniej - jakieś 50C, ale i tak się udaje).
Mokrymi rękoma przekładamy ciasto do foremki, wyłożonej papierem do pieczenia (lub liśćmi chrzanu, łopianu lub kapusty ;) ).
Uwaga! Folia się nie sprawdza.
My upiekłyśmy w tortownicy, ale można w dowolnej, pod warunkiem, że ciasto wypełni ją do połowy maksymalnie.
Teraz zwilżamy wierzch i odkładamy formę, przykrytą ściereczką, w ciepłe miejsce (kaloryfer, nasłoneczniony parapet, ale nie piekarnik - mówię z doświadczenia - nie idźcie tą drogą :D). I dajemy się powygrzewać jakąś godzinę. Choć 2-3 też będzie dobrze :D. Co jakiś czas możemy zwilżyć wierzch - skórka będzie wtedy delikatniejsza.
Pieczemy w 180C przez ok. 70'
Jeszcze gorący chleb wyciągamy z pieca, formy i papieru (ostrożnie), układamy na kratce, żeby obsechł. Wierzch możemy po raz ostatni posmarować wodą.
Fotorelacja z warsztatu: TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz