zab

poniedziałek, 4 lutego 2013

Bułeczki antybiotyczne

Upiekłam je dla smaku, ale i we właściwym momencie, bo Dziewczę coś słabowało (już przestało) a i mnie do gardła się coś paskudnego klei.
Uwaga! Fotografować trzeba szybko, bo znikają błyskawicznie.
Oprócz tego, że domowy chleb w ogóle zdrowszy jest, bo nie zawiera różnych świństw pododawanych (No chyba, że pieczecie z gotowej mieszanki mąk - tam niestety często też dodają różne "kwiatki" - czytajcie składy!), to ten zawiera seler (który jest proodpornościowy, przeciwzapalny, przeciwbólowy, detoksykacyjny i antyoksydacyjny, zawiera tyle witamin i innych dobrodziejstw, co średniej wielkości apteka, zresztą sami poczytajcie TUTAJ), czarnuszkę (Która działa jak naturalny antybiotyk, bakteriobójczo i przeciwzapalnie, ale także wspomaga urodę. Stosowała ją nawet boska Kleo. Swoją drogą ciekawe, czy Nigella L. używa w kuchni nigelli ;). Aha! Czarnuszka jest też mlekopędna :D), cebulę, której walory lecznicze są powszechnie znane (Wiecie, że kto nie je cebuli, temu się rozum kuli? :D) oraz proszek curry, który stanowi mieszaninę składników rozgrzewających i antybiotycznych.

wszystkie grafiki stąd

Bierzemy:
  • ok 2 szklanki wybudzonego, nakarmionego zakwasu (daję tyle, ile mi wyjdzie)
  • trzy szklanki mąki żytniej, chlebowej
  • 1/3 szklanki mąki tortowej, pszennej
  • pół średniego selera
  • małą cebulę
  • łyżkę ziaren czarnuszki
  • łyżkę proszku curry
  • łyżkę soli
  • w razie potrzeby letnią wodę
Seler gotujemy do miękkości. Siekamy bardzo drobno razem z cebulą (można użyć robota czy blendera, albo zetrzeć na grubej tarce). Ze wszystkich składników zagniatamy i wyrabiamy ciasto. Dolewamy tyle wody ile potrzeba, ciasto ma być dość "lepkie", foremkowe, nie bochenkowe.

"Wyrastamy" przez 20 minut w 40C. Po czym wkładamy do foremek (ja użyłam małych, silikonowych, do muffinek, a resztę ciasta włożyłam w silikonową keksówkę i upiekłam chlebek) i odstawiamy, pod ściereczką, w ciepłe miejsce na jakieś 4 godziny (wierzch smarujemy wodą).

Pieczemy 70' w 180C.

Wyciągamy z foremek, układamy na kratce, jeszcze raz smarujemy wodą.

Bułeczki są dość wilgotne, bardzo wyraziste w smaku i przepyszne.
Podobno ciepły chleb jest niezdrowy, ale organizmy mojej rodziny temu przeczą. Taka rozerwana paluchami bułeczka, z rozpływającym się masełkiem... Mrrrrrrrrrrrrr...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz