zab

sobota, 5 kwietnia 2014

Grzanki, czyli rzecz o chlebie

Wyrzucanie jedzenia zasadniczo jest karygodne i bardzo się staramy, żeby nie dopuszczać do takiej konieczności.

Nie mniej bywa tak, że czegoś okaże się w nadmiarze (tyryryRYM).

Szczególnie jakoś uczulona jestem na wyrzucanie chleba. Wiecie, biblijne historie, głodujące dzieci Somalii, "Do kraju tego..." i Babcia, co była na Syberii - takie sprawy.

Jest jednak sprytny sposób, żeby czerstwiejący chleb (z powodu tego, że kogoś mimo pełnego chlebaka, ogarnął szał pieczenia) zamienić w świetny dodatek do zup i przegryzkę pożądaną przez całą familię.

Czegóż nam potrzeba?
  • chleba (czerstwy, biały, ciemny, jaki chcecie) tak z pół bochenka min. - mniej się nie opłaca robić ;)
  • oliwy
  • ząbka czosnku
  • ew. ulubionych ziół (lubię z tymiankiem)
  • szczypty soli
  • ew. harissy (tak, tak, wiem - rozwija się moja obsesja)
Chleb kroimy w kostkę, wkładamy żaroodpornego naczynia i skrapiamy oszczędnie oliwą.
Czosnek przepuszczamy przez praskę i wrzucamy na chleb. Posypujemy resztą przypraw.
Delikatnie, acz dokładnie mieszamy (najlepiej ręcznie). Pieczemy w ok. 180C, aż się solidnie nie zarumienią (ok 20 min.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz