Za kisielem zasadniczo nie przepadam. Ale ten, wyjątkowo - nie dość, że zdrowy, świetny dla katowanych kaszlem śluzówek (wiedzieliście, że gotowane gruszki tak mają?) i ogólnie zmęczonego chorobą organizmu - jest też pyszny. No i - co w tym wypadku ma duże znaczenie - łatwy do przełknięcia. Odkąd Ora pokasłuje gotuję o na śniadanie co drugi - trzeci dzień. Zwłaszcza, że Dziewczę jest (po Tatusiu) wielką admiratorką słodkich, jędrnych
konferencji.
Na kisiel-na-gardła-chorości potrzebujecie:
- jednej dorodnej gruszki
- łyżki zmielonego siemienia lnianego
- dwóch łyżek kaszy jaglanej
- garści suszonej żurawiny
- szczypty cynamonu
- małego kawałka imbiru (jakiś cm2)
Gruszki myjecie, obieracie, odgniazdowujecie i kroicie na niewielkie kawałki. Imbir obieracie. Wrzucacie, razem z całą resztą do gara. Zalewacie szklanką wody. Gotujecie do uzyskania pożądanego stopnia papkowatości. Ewentualnie do miękkości, a potem miksujecie, ale mi się nie chce :D
Smacznego i zdrowego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz