Na taczce, o której już wspominałam, znalazła się też pewna (ogromna) ilość papryk w wielkim wyborze. Co uczyniło moje obecne ślinienie niebezprzedmiotowym :D
Do sporządzenia powodu ślinotoku potrzeba:
- trzech-czterech dużych, czerwonych papryk łagodnych (albo np. ośmiu czereśniowych)
- kawałeczka papryczki bardzo ostrej - takiej, jaką najbardziej lubicie
- zęba czosnku
- pół łyżeczki zmielonego kminku
- łyżki oliwy/oleju słonecznikowego
- garść ziaren słonecznika
- pół pęczka kolendry ew. pietruszki
- łyżka soku z cytryny
- jak ktoś musi, to szczypta soli
Czosnek obieramy, zieleninę płuczemy i wstępie siekamy.
Wszystko miksujemy na gładko.
Pożeramy chwaląc niebiosa (można na chlebie, jako dip, dodać do sosu/zupy/mięsa/jajek - jak zechcecie), lub pakujemy w słoiki i wekujemy lato na zimę.
Ślinię się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz