Uwielbiam
banie. No ubóstwiam poprostu. Komponują się ze wszystkim, są piękne, smaczne i zdrowe. Cuuuudo. Ja Poirot :D.
Mąż dynię preferuje w postaci zupy nic. Dzieciu jednakowoż nie serwujemy jeszcze mleka innego niż moje, więc na nasze porankowe potrzeby spreparowałam następujący kremik:
- ok. ćwierć kilo dyniorka
- 2 goździki
- łyżka masła
- garść sezamu
- łyżeczka cynamonu lub laska wanilii
- 4-5 śliwek węgierek
- 4 łyżki otrąb np. żytnich
- sok z połowy cytryny
- opcjonalnie dla dorosłych szczypta soli, miód
Banię obieramy, wywalmy okołopestkowe "bebechy". Śliwki myjemy i odpestkowujemy. Wszystko miksujemy (można zmiksować już po duszeniu, ale ja robię tak, bo jest szybciej). Do rondelka wlewamy jakieś pół szklanki wody i wrzucamy masełko. Wkładamy otręby, dynię ze śliwkami (i goździkami) i dusimy, aż będą kremowe. Dodajemy sezam, sok z cytryny, cynamon/wanilię.
Smacznego :)
To wersja bez śliwek, bo je rodzice dzień wcześniej pożarli bez dyni :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz