Zainspirowała mnie Marta , jeno ona z kruchym robiła, a ja na łatwiznę idąc nabyła żem gotowe, świeże, francuskie. Własnoręcznie ciasto francuskie zrobiłam raz i nie sądzę, żeby się to prędko powtórzyło. Mimo, że proces zasadniczo prosty, to żmudny jest i czasochłonny. A efekty zbliżone.
Potrzeba:
- arkusza ciasta francuskiego
- dwóch garści truskawek
- pięciu białek
- 2/3 szklanki cukru pudru
- ew. cukru waniliowego
- szczypty soli
- dwóch budyniów waniliowych w proszku
- pół szklanki oleju (ja zrobiłam bez i było dobre)
- olej do posmarowania blachy
Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywno. Potem dodajemy cukry i wciąż ubijamy. Następnie budyń i... ubijamy. Ew. wciąż ubijając wlewamy cienką strużką olej (ja zapomniałam i wyszło :D)
Myjemy i odszypułkowujemy truskawki. Można przekroić na połówki (to mogą być też inne kwaskowe owoce, jakie tam sobie chcecie).
Na wyjętym z piekarnika blacie rozkładamy masę (byle jak może być, wyjdzie barokowo :D). Na masie, wciskając układamy truskawy. Wszystko przykrywamy nieupieczonym płatem ciasta. I do piekarnika (nadal 180C) na jakieś pół godziny- 40'.
Piana i ciasto puchną i robi się wielka, apetyczna, pachnąca, pyszna poducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz