Pesto jest zasadniczo genialnym (włoskim) wynalazkiem. Z kilku składników (zielenina, twardy ser, jakiś olej, pestki/orzechy, przyprawy) powstaje bez pudła zimny sos-niebo-w-gębie. Próbowałam najróżniejszych kombinacji i nie zdarzyło mi się żadne fiasko. Można je dodać do makaronu, chleba, sałaty, sera, ryby, mięsa, pizzy, frytek czy cokolwiek sobie wymyślicie. Nie można go podgrzewać (gorzknieje), ale można przechowywać zamrożone. Ostatnio zrobiłam takie:
Składniki:
- pęczek koperku
- ząbek (średni) czosnku
- garść migdałów
- pół szklanki oleju rzepakowego
- łyżka pestek słonecznika
- kawałek sera morskiego
- sól
- sok z połowy cytryny
Wszystko zmiksowałam na gładko, dodałam razowy, żytni makaron (zdecydowanie nie nasz ulubiony) i pokrojoną w kosteczkę szynkę. Mrrrrr...
A co do tego, że dzieci nie lubią ostrych smaków - Ora dostała wersję bez soli i sera, i z upieczonym schabem zamiast kupnej szynki - było to mocno czosnkowe, a Ona pożerała, aż jej się uszy trzęsły :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz