Właśnie dlatego z okazji wal(nię)tynek (których jako rekonstruktorzy absolutnie nie obchodzimy) upiekłam dziś (bo wczoraj nie zdążyłam) ciasteczka kruche, czekoladowo-cynamonowe z migdałami.
I jest to pierwszy wypiek przygotowany w tandemie z Orką, która od wyjęcia produktów do wyjęcia ciastek z pieca asystowała mi w chuście.
Do wyrobu ciasteczek potrzeba:
- porcji ciasta z tego przepisu
- czterech łyżek gorzkiego kakao rozpuszczonego w odrobinie wody do konsystencji gęstej śmietany
- pół szklanki całych migdałów
- dwu łyżeczek cynamonu
- szczypty soli
- mąka do posypania stolnicy
- tłuszcz do posmarowania blachy (dowolny jadalny)
Ciasto zagniatamy szybko ze wszystkimi pozostałymi dodatkami. zawijamy w folię, ściereczkę czy cokolwiek i wkładamy do lodówki.
Migdały obieramy z łupinek.
Stolnicę posypujemy mąką. Piekarnik rozgrzewamy do 180C. Ciasto partiami rozwałkowujemy na ok. 5mm, wykrawamy ciastka (jeśli nie macie foremek możecie użyć zwykłej szklanki). Układamy na blasze. W środek każdego wciskamy jednego migdałka. Pieczemy ok. kwadransa (sprawdzając często,żeby nie przypalić - ciastka pieką się naprawdę błyskawicznie).
(pod spodem są zwykłe kruche serduszka bez żadnych dodatków) |
Znikają zanim wystygną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz