Mimo, że ciasto drożdżowe to nie moja ulubiona zabawka, to ten przepis jest całkiem sympatyczny.
Potrzebne są:
- 2 żółtka
- szczypta soli
- 4 dag masła
- 1 i 2/3 szklanki mąki (tym razem biała, pszenna)
- 2 łyżki cukru na wersję wytrawną, 5 na bardziej słodką
- wanilia
- niepełna szklanka mleka
- 2 dag drożdży
- owoce (w sumie, to ile i jakie kto lubi - ja dałam łodygę rabarbaru, dużą garść czereśni i drugą - truskawek)
Przykrywamy ściereczką, odstawiamy na 40 min. w ciepłe miejsce.
Wyrośnięte ciacho dzielimy na tyle porcji ile ma być rodzajów babeczek. Ja podzieliłam na dwa. Do jednej dodałam truskawy (były jeszcze drobne, więc w całości), a do drugiej pokrojony, opruszony cukrem rabarbar i wydrylowane czeresienie (wszystko wcześniej umyte, rzecz jasna). Bardzo delikatnie wyrabiamy, żeby owoce się nie rozpadły, a ładnie weszły w ciasto.
Ładujemy ciasto do foremek (uwielbiam swoje silikony!), dajemy im jeszcze 20 min. w cieple na rozrost, a potem do pieca nagrzanego do 200C, na jakieś 15 min.
Wyjmujemy, posypujemy cukrem pudrem, pałaszujemy z mlekiem, albo kawą, albo...
:)
Mogliście się kiedyś oprzeć ciepłemu, drożdżowemu ciastu? Bo ja nie. A jeszcze te kipiące owoce. Kipiaczki prosto z Jeźdźców smoków z Pern :D:D:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz