To ciasto jest niebywałe. Przepyszne, przebogate. Dekadenckie. Psujące, uwodzące i kuszące słodyczą i ciemną rozkoszą gorzkiej czekolady.
Przy czym niesłychanie łatwe w przygotowaniu, choć trudno zaprzeczyć, że nie należy do dań niskokalorycznych.
Potrzebujemy:
- 200g gorzkiej czekolady (zwróćcie uwagę na zawartość ziarna kakaowca - warto zainwestować w czekoladę dobrej - a przynajmniej średniej jakości, bo od tego zależy smak ciasta - żadnych wyrobów czekoladopodobnych!!!)
- 200g masła
- niepełna szklanka cukru
- 4 jaja
- szczypta soli
- cukier waniliowy
- kilka kropli olejku migdałowego i waniliowego
Białka ubijamy ze szczyptą soli i połową cukru na sztywno.
# Zawsze najpierw ubijam pianę, a dopiero potem ucieram żółtka, wtedy nie muszę myć mieszadeł w połowie roboty, żeby żółtko nie dostało się do białek.
Żółtka z resztą cukru, cukrem waniliowym i olejkami ucieramy do białości. Potem łączymy ze zdjętą z ognia, rozpuszczoną czekoladą. Dodajemy pianę i barrrdzo delikatnie mieszamy.
Masę wlewamy do tortownicy wyłożonej pergaminem lub folią aluminiową. Pieczemy w 180C przez 40-50min.
Uwaga: tego ciasta nie testuje się patyczkiem. Po upieczeniu pozostaje niemal płynne w środku. I takie ma być! Chrupiąca prawie-beza na wierzchu i delikatne, rozpływające się czekoladowe wnętrze mmmmmm, pycha!
Na pierwszy rzut oka nie wygląda okazale, ale kiedy się poczuje jego cudowny aromat i uszczknie pierwszy kęs- nie można mu się oprzeć.
Moim skromnym zdaniem przybieranie autentycznego murzynka bitą śmietaną, czy cukrem pudrem (w ogóle - czymkolwiek) to herezja i obrazoburstwo. Ale zróbcie jak tam sobie chcecie. rewelacyjnie komponuje się z czerwonym winem. Czyste burżujstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz